poniedziałek, 3 grudnia 2012

Trzy.

Po wypaleniu skrętów udaliśmy się z powrotem na górę by zamówić jeszcze jedną porcję alkoholu. Kiedy doszliśmy do baru lokal opuszczało coraz więcej zalanych osób. Wpadłem na pewnie pomysł, można powiedzieć zabawę.
-Pobawimy się procentami?- zaśmiałem się do brunetki i wytłumaczyłem jej zasady gry. Otóż w całej zabawie chodziło o to, że wskazujemy barmanowi butelki których zawartość ma wlać do szklanki, tak naprawdę nie wiemy co zawierają butelki dlatego często z mieszaniny napojów wychodzi niezła mieszanka wybuchowa. Kiedyś grałem w to z przyjaciółmi. Ronnie usłyszawszy o pomyśle uśmiechnęła się szelmowsko i usiadła na czerwonym krześle tuż obok czyszczącego kieliszki barmana. Brunetka wytłumaczyła mu o co chodzi i rozpoczęliśmy zabawę. Dziewczyna wybierała kolejne butelki, których zawartość mieszała się w szklance. Po jej głosie wywnioskowałem, że boi się wypić swojego napoju. By dodać Ronnie otuchy wybrałem swoją mieszankę i wypiłem ją duszkiem- okazało się, że wszystkie wybrane przeze mnie butelki zawierały sok. Barman kombinował z kompozycjami napojów procentowych, a nam było coraz milej. Po szóstej, czy siódmej kolejce, zauważyłem, że z brunetką nie jest najlepiej. Dziewczyna momentalnie zbladła i delikatnym ruchem zeskoczyła z barowego krzesełka. Podparłszy się o blat i wolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Zapłaciłęm szybko barmanowi i ruszyłem za Ronnie. Zapytałem czy jej czy wszystko w porządku, zaproponowałem pomoc ale dziewczyna tylko odburknęła coś w stylu, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Wszystko byłoby ok. gdyby nie ton jej wypowiedzi- Ronnie wypowiedziała te słowa jakby do najgorszego wroga. W jednej chwili czas wieczoru z nią prysł. Nie wiem dlaczego lecz czułem, jeszcze przed sekundą, że dziewczyna jest inna, że może uda nam się zaznajomić, spotykać… wydawało mi się, że znajomość z nią może być jedną z najciekawszych przygód w moim życiu. Krew się we mnie zagotowała kiedy dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy i przez zęby wysyczała:
-Myślałeś, że pójdę z Tobą do łóżka za te wszystkie drinki, że jestem zwykłą dziwką? Zdobędziesz mnie jak wszystkie inne, przelecisz mnie i już więcej się nie zobaczymy?- Ronnie uśmiechnęła się z pogardą i patrząc mi prosto w oczy, wypluła kolejne nasycone jadem słowa- Kochanie, ja poznałam już wielu takich jak ty, i nigdy nie dałam się nabrać na te błyszczące oczka i kasę? Wybacz Justinie, ale nie jestem z tych.- dziewczyna odwróciła się na pięcie, i słabym krokiem podeszła do drzwi wyjściowych. Mało myśląc kiwnąłem na Chrisa (tutejszego DJ) by puścił jedynkę, stary kumpel od razu wiedział o co chodzi. Bit nowej piosenki rozniósł się echem po klubie, a ja schwytawszy mikrofon zrzucony z góry zacząłem śpiewać:
You’re beautiful, beautiful you should know it.. I think is time, to show it… you’re beautiful, beautiful.. yehh…- Chłopcy z ekipy wiedzą co robić, cała piątka rzuca wszystko i podbiega do mnie, by dać show. Bieber Show. Gdyby nie Christian całe przedstawienie by nie wyszło lecz on tu jest i doskonale wie co robić.  Tancerze z Believe Tour radzą sobie świetnie podczas pierwszej zwrotki, ale czas na refren. Nie jestem pewien czy mój upity umysł dobrze pamięta słowa piosenki  i nie fałszuje, po zaledwie kilku sekundowym namyśle stawiam jednak na zaśpiewanie-All Around The World.. people want to be loved.. yehh…- po chwili słyszę już bit piosenki Boyfriend, brawo dla Beadelsa który świetnie wszystko zapamiętał. Elita która została w klubie już wie co się święci, Bieber podryw part one. Dziewczyny już ruszają się w rytm piosenki, ale nie Ronnie- ona stoi nieruchomo, z wbitym we mnie wzrokiem. Uśmiecha się, widzę to. If I was your boyfriend, i never let you go… baby take your chance… I got money…- wyjękuje z siebie następne słowa- Swag, swag, swag on you…  Pięć… cztery… trzy… dwa… jeden… zgodnie z umową Alfredo rzuca do mnie gitarę a ja zaczynam grać powoli podchodząc do dziewczyny. I’d like to be everything you want…- uśmiecham się seksownie, jestem już tak blisko celu- Het girl let me talk to you… If I was your boyfriend… I never let you go…- widzę w oczach dziewczyny ten dobrze znany blask, mam już jej dotknąć, by złożyć na jej malinowych ustach pocałunek ale nie… coś w niej nagle niszczy mój trud, coś wymazuje błysk w oku Ronnie. Ona jest inna…- przechodzi mi przez głowę ta myśl kiedy dziewczyna podnosi rękę i uderza mnie z całej siły w  twarz. ‘’PLASK’’ tak oto dźwięk rozbrzmiewa po całym klubie, razem ze stukotem obcasów odchodzącej dziewczyny. Jeśli byłbym sobą nawyzywał bym siebie od dupków, ale nie moje dzisiejsze ja mi nie pozwala. Wkurzony na całego odwracam się a miliony dziewczyn idzie za mną, szczebiocą moje imię bo liczą na seks ze mną. O nie, nie dzisiaj. Szybkim krokiem wychodzę na zewnątrz i kompletnie zapominając o wypitym alkoholu wsiadam z kółku srebrnego samochodu z piosenki odśpiewanej przed minutą. Odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu klubu. Pędzę przez miasto nie zważając na znaki drogowe, zakazy czy nakazy. Dzięki prędkości którą osiągnąłem pod hotelem znajduję się po pięciu minutach. Kluczyki do samochodu oddaje parkingowemu i wbiegam do hotelu. Wjeżdżając windą na dwudzieste któreś piętro szukam klucza do pokoju. Okazało się, że moja zguba spoczywała w lewej kieszeni. Szybkim krokiem przemierzam hotelowy korytarz. Ze zdenerwowania nie mogę otworzyć drzwi, po kilku nieudolnych próbach- udało mi się. Wparowałem do pokoju i rzuciłem w bok czarną kurtkę. Podszedłem do barku gdzie trzymałem jakąś wódkę czy inny alkohol, miałem ochotę upić się to nieprzytomności. Chwyciłem pierwszą lepszą butelkę, odkręciłem ją i łapczywie wypiłem kilkanaście łyków. Odstawiałem butelkę i sięgnąłem po schowane w szufladzie zielone tabletki. Bez problemu otworzyłem saszetkę z narkotykiem i połknąłem dwie czy trzy tabletki. Miałem już sięgnąć po butelkę z alkoholem by pomóc sobie przełknąć zielone tabletki ale usłyszałem znajomy głosy który dobiegał z rogu pokoju.
-Justin, dlaczego?- Nienawidziłem tego płaczącego głosu.
-Mamo…- szepnąłem idąc w stronę kontaktu by zapalić światło. Pstryk, Pattie siedziała w rogu pokoju i szlochała. Szybkim krokiem podszedłem do niej i objąłem ją mocno.
-Skarbie, dlaczego?- kobieta wtuliła się we mnie ocierając łzy które cisnęły jej się do oczu.-Nie uwierzyłam im kiedy mówili, że z Tobą źle, nie mogłam Ci pomóc bo nie mogłam uwierzyć, że mogłeś to zrobić…- mama wtuliła się we mnie jeszcze mocniej i zaniosła się od płaczu.
-Tak cię przepraszam…- wyszeptałem prosto do jej ucha. Tak bardzo bolało mnie rozstanie z mamą, tak bardzo ją kochałem. Ona starała się o przyzwoite życie dla mnie kiedy byłem mały, radziła sobie ze wszystkimi problemami. Urodziła mnie kiedy miała osiemnaście lat- dlaczego więc ją krzywdzę? Oczy zaczynały piec mnie od powstrzymywania łez, nie chciałem tak żyć. Nie pomyślałem o tym co może się stać, po prostu rozpocząłem to życie. To z dnia na dzień weszło mi w krew, stało się rutyną. Chcę przestać, nie mogę powodować łez mojej mamy. Tylko, ja już nie umiem inaczej żyć.
Kiedy byłem jeszcze sobą…

*
No i pierwszy rozdział ode mnie na blogu :) Jak widzicie oczami Justina. ^^ Mam nadzieję, że wam się podoba. 

wtorek, 20 listopada 2012

Dwa.


                Oj chyba jednak ta tequila źle na mnie działa. Przeznaczenie? Chyba do końca mnie pogięło. Nie istnieje coś takiego! Nieodwołana konieczność? Fortuna? Fatum? Los? Ciekawe co jeszcze ciekawego wymyślę… Losy człowieka nie mogą być z góry określone. Sami decydujemy o sobie i o tym co się z nami dzieje w danej chwili. Żadne głupie przeznaczenie nie ma na to wpływu. Wypiłam kolejnego drinka, nie zwracając uwagi na to, że już po pierwszym gadałam głupoty. Stwierdziłam, że chyba lepiej będzie jeśli pójdę potańczyć, bo jestem zdolna opróżnić cały ich barek, jeszcze przed północą. Podziękowałam uprzejmie barmanowi, zostawiając na blacie wystarczającą ilość pieniędzy i ruszyłam na parkiet. Wkręciłam się w tłum i szczerze powiedziawszy miałam w dupie innych. Poruszałam swoim ciałem w rytm muzyki i nie interesowało mnie nic innego poza tym. Po kilku minutach zaschło mi w gardle, więc cofnęłam się do baru. Zajęłam ponownie miejsce i czekałam aż, tym razem inny, barman raczy mnie obsłużyć.
-Postawić ci drinka? – usłyszałam znajomy głos po swojej lewej. – Rekompensata za poranek w sklepie. Co ty na to?
-Jeśli chcesz… - powiedziałam obojętnie. Co jak co, ale darmowego drinka nie odmawia się nigdy, przenigdy. Zdążyłam już się tego nauczyć. Już po chwili przed nosem miałam chyba najbardziej ekskluzywnego drinka w całym tym lokalu. Zazwyczaj omijałam te najdroższe napoje, bo uważam to tylko i wyłącznie za stratę pieniędzy, jednak tym razem nie pogardzę. – Dzięki.
-Jestem Justin. – przedstawił się chłopak, wyciągając w moją stronę rękę. Uścisnęłam ją pewnie.
-Ronnie. – skwitowałam krótko biorąc pierwszy łyk trunku. Smak jakoś bardzo mnie nie zaskoczył, ale czułam, że wymieszane składniki, źle wpłyną na moją głowę. W końcu cholerstwo drogie było.
-Co robisz w takim miejscu? Po tym jak spotkałem cie rano, nie sądziłem, że uda mi się zobaczyć cie w takim miejscu.
-Niby dlaczego? – warknęłam w jego stronę. Zirytował mnie. Jak widać lubi oceniać książki po okładce.
-Tak jakoś. – odpowiedział z uśmiechem. Przysunął do ust szklankę ze swoim procentowym napojem i za jednym razem upił z niego połowę. Nie odezwałam się tym razem. Poprosiłam za to barmana o paczkę papierosów i popielniczkę. Chłopak widząc co robię, znów lekko się zdziwił. – Palisz? – przytaknęłam tylko i odpaliłam jednego szluga. – Dobra… Po dzisiejszym wieczorze, coś czuję, że nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. – powiedział i wyciągnął rękę po papierosa. Poczęstowałam go. W końcu to tylko jedna sztuka, a on postawił mi drinka. Nie stanie mi się po tym krzywda. Spaliliśmy po jednym, dopiliśmy drinki i nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na parkiecie. Nie ocierałam się jakoś specjalnie o niego. Nie jestem prostytutką. Ja tylko sobie kulturalnie tańczyłam. Chłopak chyba domyślał się, że nie ma co ze mną pogrywać, bo nawet nie próbował się do mnie dobrać, tak jak robili to inni wieśniacy z tego klubu. A może po prostu był miły? W sumie nie znam go za dobrze…
                Po kilku piosenkach postanowiliśmy znowu nawilżyć nasze gardła. Dobrze nam się razem rozmawiało, na błahe tematy. Ani ja oni on nie byliśmy jakoś bardzo ciekawscy, żeby wypytywać się nawzajem o dom czy rodzinę. Nawet nie wiedziałam ile chłopak ma lat. Czy to nie dziwne? Spędzam wieczór, z osobą, której znam zaledwie imię i nic więcej. Miałam ochotę na mojego lubionego drinka, więc zaproponowałam chłopakowi, że tym razem to ja wybiorę. Zgodził się, ciekawy moich upodobań.
-Dwa Malibu z cytryną i lodem, poproszę. – złożyłam zamówienie i spojrzałam wymownie na szatyna. Ten posłał w moją stronę cwany uśmiech.
-Cztery. – poprawił mnie. Spojrzałam na niego zszokowana. Tak chce się bawić? Dobra…
-Sześć.
-Pas. Chcę coś pamiętać. – zaśmiał się. Zrobiłam to samo. Już po chwili na ladzie stały nasze drinki. Przysunęłam trzy do chłopaka i trzy do siebie. Pierwszy poszedł na raz. Nie chciałam się nim bawić jako tako. Drugi poszedł już jako toast. – Za naszą krótką, ale jakże ciekawą znajomość. – powiedział szatyn i stuknął w moją szklankę. Przytaknęłam tylko i wypiłam całą zawartość naczynia. Już mieliśmy brać się za trzecie, gdy koło nas stanął jakiś chłopak, który wyglądał na nieco starszego od nas.

*oczami Justina*
                No nareszcie zjawił się ten bałwan. Chociaż… Moje dotychczasowe towarzystwo, wcale nie jest takie złe. Byleby ten idiota nie palnął teraz czegoś głupiego. Nie przy niej.
-Ooo… Czyżbym przeszkadzał? – zapytał. – Na dzisiaj? – wskazał dyskretnie na Ronnie, siedzącą obok, która uważnie mi się przyglądała. A czy ona wygląda jak prostytutka?! Warknąłem w myślach. Czy ten kretyn nie poznał mnie na tyle, żeby wiedzieć, że nie wykorzystuję zwykłych dziewczyn? Jeszcze się nie nauczył?!
-Przejdź do rzeczy, Bradley. – zamiast wiązanki przekleństw ułożonej w mojej głowie, wydusiłem z siebie tylko coś takiego.
-Jest towar. Wszyscy już są w piwnicy. – powiedział, a brunetce obok zaświeciły się oczy.
-Towar? Czy to jest to o czym myślę? – wypaliła, patrząc na mnie z cwanym uśmieszkiem.
-Może… Zależy o czym myślisz. – powiedziałem tajemniczo. – Dobra. Idziemy. – skinąłem na Brada. – Spotkamy się później. – zwróciłem się tym razem do Ronnie, jednak ta mnie zignorowała.
-Nie ma mowy. Idę z wami. – powiedziała, dopijając drinka. Spojrzałem na nią zszokowany. – No co? Zapłacę przecież. – wcale nie o to mi chodziło. Pokręciłem tylko głową i ruszyłem za Bradem, nie oglądając się czy dziewczyna idzie za nami. W sumie nie jestem jej ojcem, żeby jej zabraniać czegokolwiek. Jest pełnoletnia. Potrafi o siebie zadbać.
                Szliśmy bez słowa, omijając tańczących i zalanych ludzi. Zeszliśmy po schodach w dół. Wstęp mieli tam tylko nieliczni, więc od razu zauważyłem niepewność w oczach Ronnie, na widok wysokiego, czarnego goryla pilnującego drzwi. Gdy tylko mnie zobaczył, ustąpił drogi, bez żadnego słowa. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie siedzieli już wszyscy moi kumple i grali przy stole w pokera, popijając i paląc wszystko co możliwe. Zignorowałem ich i ruszyłem w głąb pokoju, ciągnąc za sobą dziewczynę. Wolałem, żeby chłopacy widzieli, że jest ona ze mną i nawet nie próbowali jej ruszać. Przyznałem sam przed samym sobą, że jakaś maleńka część mnie, nie chce, żeby coś stało się tej dziewczynie.
-Co my tu mamy… - powiedziałem sam do siebie, zatrzymując się przy stole, na którym leżały najróżniejsze prochy. Widziałem jak Ronnie zaświeciły się oczy. Oj, nie ma tak. Nie dla psa kiełbasa. W sumie to nawet ja dzisiaj nie odczuwałem wielkiej potrzeby żeby się zjarać czy coś. Picie z koleżanką obok jak widać mi nie sprzyjało. Chociaż towarzystwem nie pogardzę. – Daj te papierosy. – zwróciłem się do niej i wyciągnąłem rękę po proszony przedmiot. Bez słowa mi go podała. Rozwaliłem sklejoną bibułkę, usypałem trochę tytoniu, żeby zrobić miejsce na marihuanę i dosypałem narkotyk. Skleiłem bibułkę z powrotem i podałem skręta dziewczynie. Sobie zrobiłem takiego samego.
                Po chwili staliśmy oboje ze szlugami w rękach i rozmawialiśmy jak dobrzy znajomi. Czy to nie dziwne? Może, ale nie mam co narzekać…

*
Ten rozdział napisała Natalia ale wstawiam go ja :) Podoba Wam się? Mam nadzieję, że blog już Was wciąga i, że jak na razie Wam się podoba. :) Niedługo zrobię zwiastun, ale muszę to umówić z Natalią.
Do zobaczenia za tydzień. :3