sobota, 10 listopada 2012

Jeden.


                Kolejny poranek. Taki jak każdy inny. Ale kogo to obchodzi? Na pewno nie mnie. Obudziłam się przed budzikiem, który miał za zadanie sprawić, żebym na czas wyszykowała się do szkoły. Zazwyczaj mu to się udawało, ale zdarzało mi się spóźniać kilka razy. Czy to robi naprawdę tak wielką różnicę, czy przyjdę na pierwszą czy na trzecią lekcję? Może komuś i tak, ale na pewno nie mi. Po co planować sobie przyszłość? Że niby będziesz pilnym uczniem, grzecznym i takie tam… Pójdziesz na studia, dostaniesz dobrze płatną pracę, założysz rodzinę… Wszystko zaplanowane do ostatniego szczegółu. Po co tak robić? Przecież nic w życiu nie jest pewne. Lepiej żyć tak jak ja. Beztrosko, spontanicznie. Tak jest ciekawiej, a przede wszystkim łatwiej.
                Wstałam i spojrzałam na łóżko obok. Samantha, moja młodsza, piętnastoletnia siostra, jeszcze spała sobie w najlepsze. Postanowiłam jej nie budzić, przecież może to zrobić jej budzik, prawda? Przynajmniej mam wolną łazienkę. Zgarnęłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam z pokoju. Nasza rodzinna łazienka znajdowała się na końcu korytarza. Codziennie rano mamy wojnę, jednak panuje tu zasada „kto pierwszy ten lepszy”. I tak też jest dzisiaj.
                Umyłam się i ubrałam w przyszykowane wcześniej ciuchy. Stanęłam przed lustrem w całej okazałości. Obcisłe, sprane spodnie i bluzka z głębokim dekoltem. Ciało było moim największym atutem. Dziewczyny ze szkoły mogły mi go tylko i wyłącznie pozazdrościć. No i popatrzeć. A miały na co, bo codziennie, bardzo ładnie je eksponowałam. Taka już jestem. Skromna i zajebista jednocześnie. Powieki pomalowałam ciemnym cieniem, poprawiłam to wszystko czarną, eyelinerową kreską. Usta ozdabiała czerwona pomadka. Jeszcze tylko maznęłam rzęsy tuszem, nałożyłam podkład i byłam gotowa do wyjścia. Wolałam jednak posiedzieć w łazience jeszcze chwilę. Dawno nie słyszałam wrzasków Samanthy. A są bardzo, ale to bardzo ciekawe. Pomimo, że dziewcze ma piętnaście lat, klnie jak szewc. Naprawdę. Nawet nasza matka zaczęła już to ignorować. Nic nie da się z nią zrobić, ale nie pozwolę, żeby stała się taka jak ja. Nie jest na to gotowa, ani tak bardzo zajebista.
                O jakież było moje zdziwienie, gdy do drzwi nie zaczęła dobijać się Sam, tylko Amy, jedna z bliźniaczek. Od kiedy one wstają tak wcześnie? Powoli wyszłam z łazienki, przy okazji trącając małą ramieniem. Żadna dziesięciolatka… w sumie nawet nie wiem ile one mają lat. W każdym razie, żaden dzieciak nie będzie mi rządził, kiedy mogę być w łazience. Udowodniłam to już wiele razy, jednak dzisiaj wolałam nie przesadzać, w szczególności, że wieczorem impreza. Jest piątek. Wolałabym, żeby matka znowu wyszła na jakąś randkę i wróciła na drugi dzień. Wtedy miałabym czas żeby się ogarnąć po imprezie. Tak jak zawsze zresztą. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Samanthę, która robiła zamieszanie. Nie miała w co się ubrać. Czy mnie to dziwi? Ona codziennie rano ma taki problem. Nawet się nie odzywając, chwyciłam swoją torbę i zeszłam do kuchni. Przy blacie stała już mama. Piekła tosty. Chwyciłam jednego  i skierowałam się na korytarz. Jedzenie cały czas trzymałam w ustach, bo ręce miałam zajęte wiązaniem trampek.
-Wychodzę! – krzyknęłam gdy byłam już gotowa.
-A śniadanie do szkoły? – zapytała. W takim razie musiała się domyślić, ze zgarnęłam tosta.
-Kupię coś po drodze. – trzasnęłam drzwiami i już nie słyszałam co się dzieje w domu. Mało mnie to teraz obchodziło. Dziewczyny zawsze jeżdżą rano z matką, bo nie chce im się iść pieszo. Ja wolę się przejść po świeżym powietrzu, przynajmniej chociaż w małym stopniu odświeży mi to umysł, który będzie zadymiony wieczorem. To tak dla równości.
                Ulice były zapełnione. Całe Blackpool tętniło życiem. Każdy spieszył się do pracy, szkoły czy gdzieś tam indziej. Naprawdę nie interesowało mnie to. Dostrzegałam tylko takie drobne szczegóły. Szłam powolnym krokiem po promenadzie i patrzyłam na łódki. Morze Irlandzkie nie różniło się niczym od innych mórz, jednak dla mnie było wyjątkowe. Dlaczego? Bo to właśnie nad tym morzem są najlepsze imprezy na świecie. Sprawdziłam to. Teraz, we wrześniu niestety nie jest to możliwe. Chociaż nie narzekam. W tym roku trafiła nam się piękna, złota jesień, więc byłam zachwycona. Dziwne? Tak, dla mnie też to jest dziwne, ale czasami coś mnie weźmie na takie rozczulanie się nad otoczeniem. Nie moja wina.
                Weszłam do sklepu w którym miałam zamiar kupić sobie śniadanie do szkoły. Stwierdziłam, że nie ma nic godnego mojej uwagi, oprócz czekoladowego wafelka i pomarańczowego soku. Stałam przy półce i starałam się wybrać tego, który jest najtańszy, ale jednocześnie dobrej firmy. W pewnym momencie poczułam ogromny ciężar na plecach i gdyby nie to, że ktoś mnie chwycił, wpadłabym w soki i przewróciła cały ten regał.
-Przepraszam za kolegę, jest taką fajtłapą. – wyjaśnił mi jakiś głos. Usłyszałam go wprost przy uchu, więc po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze, których nie dałam po sobie poznać. Obróciłam się i ujrzałam przed sobą chłopaka. Na pierwszy rzut oka, normalny nastolatek taki jak ja czy ty, jednak było w nim coś innego. Oczy. Pomimo tego, że były przekrwawione, brązowy odcień tęczówki był bardzo intensywny.
-Ta jasne. Uważajcie następnym razem. – powiedziałam normalnym głosem. Zgarnęłam w ręce pierwszy lepszy sok i ruszyłam do kasy, nawet się nie oglądając. Zapłaciłam za swoje śniadanie i ruszyłam do szkoły.
*
                Dzień minął mi jak najbardziej normalnie. Nauczyciele udawali, że potrafią uczyć, a ja udawałam, że coś umiem. Nic nadzwyczajnego. Wróciłam do domu i rzuciłam na łóżko. Matki nie było, moich jakże ukochanych siostrzyczek również. Miałam w domu błogą ciszę, której w tej chwili tak bardzo pragnęłam. Nie trwała ona długo, bo już po chwili włączyłam sobie seta z ostatniej imprezy. Cały dom trząsł się w rytm muzyki miksowanej przez didżeja, a ja… A ja nie robiłam nic. Chodziłam w tą i z powrotem i szykowałam się do wyjścia. To nic, że było wcześnie. Za bardzo się cieszyłam, żeby teraz jakoś się uspokoić. Taki imprezowy nastrój trafia mnie zawsze przed imprezą, więc gdy już tam dotrę, tryskam energią na kilometr! Nikt nie może mnie uspokoić. Czułam, że tak będzie i dzisiaj.
                Minęło kilka godzin, zdążyłam zjeść obiad, pooglądać film na komputerze i ogarnąć się na imprezę. Było po ósmej, więc postanowiłam, że będę się już zbierać. Matki nie było, tak jak przypuszczałam idzie spędzić upojną noc z jakimś, tylko jej znanym (a może nawet i nie), kolesiem.  Nie mówiąc nic nikomu, po prostu opuściłam dom. Miałam na sobie wysokie szpilki, które ani trochę nie przeszkadzały mi w chodzeniu, krótka obcisła sukienka, również była wygodna. Po drodze spaliłam papierosa i nawet nie spostrzegłam  kiedy znalazłam się w klubie. Weszłam do środka i już na samą rozgrzewkę podeszłam do baru.
-Tequilę z limonką. – powiedziałam do barmana. Ten tylko posłał w moją stronę cwany uśmiech. Już po chwili na blacie znajdował się zamówiony przeze mnie drink. Wypiłam szota i przygryzłam do niego owoc. Rozgrzałam się od razu. Poprosiłam jeszcze raz o to samo, jednak tym razem najpierw rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Zauważyłam z boku grupkę chłopaków. Stali z piwem w rękach i obserwowali z pożądaniem tańczące na środku dziewczyny. Dojrzałam w jednym z nich coś znajomego. Po dłuższym zastanowieniu, zorientowałam się kogo widzę. Chłopak ze sklepu, we własnej osobie. Przeznaczenie, czy zwykły przypadek?



~*~
Witamy serdecznie:)
Dream & Natka

 

4 komentarze:

  1. Świetne! <3 Już kocham to opowiadanie! XD Czekam niecierpliwie na nn ;) @next2you_biebss

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie wiem co mam myśleć, ale może to dlatego, że to dopiero początek ;-). Chodź główna bohaterka już mnie denerwuje to uważam, że pomysł na jej charakter jest genialny- nie widziałam takiej charakternej dziewczyny w zadym opowiadaniu. Domyślam się, że ten chłopak to Justin... Ciekawi mnie to, o co chodzi z tymi przekrwionymi oczami...
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie, przeznaczenie czy zwykły przypadek? zapowiada sie ciekawie ^^ co do twojego pytania, to ja robiłam ten szablon, wykonuję też na zamówienie, więc jeśli chcesz to napisz do mnie na gg 37033825

    OdpowiedzUsuń
  4. potrafisz wciągnąć swoim opowiadanie :) myślę, że jednak to przeznaczenie... :> ciekawe jak się akcja rozwinie. ;D

    zapraszam na:
    www.pozorne-szczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń